Wczorajsze wydarzenia w Warszawie dziwnym trafem wcale nie trafiły na czołówki gazet. Gdyby nie Euro, Wyborcza, TVN i inne mejnstrimy wrzeszczałyby o strasznych polskich chuliganach, płemier pozamykałby stadiony, a Mucha nakazałaby rozwiązanie wszystkich klubów piłkarskich w Europie. Jednak płemirowi za bardzo zależy na pijarze w Europie, więc wajcha medialna czuwa, by było cicho.
Czy nalezy się dziwić, że ekipy chuligańskie i spora część pikników zaatakowała Rosjan? Przecież było oczywiste, że jeśli Rosjanie pomaszerują przez Warszawę, to dojdzie do zadymy. wiedzieli o tym wszyscy, którzy mają choć mgliste pojęcie o światku kibicowskim. Ktoś już zauważył w komentarzu, że zgoda na ten marsz to tak, jakby władze Dublina zgodziły się na marsz Anglików. W Ulsterze co roku są ranni po Marszu Oranżystów. A Ilja Bier stwierdził:
Popatrzmy na to oczami Polaków. Polska ponad dwieście lat znajdowała się pod panowaniem rosyjskiej korony, a potem jeszcze prawie pół wieku w obozie komunistycznym. Tam doskonale pamiętają trzy rozbiory z XVIII wieku, stłumione powstania w XIX wieku i Katyń w wieku XX. W oczach wielu Polaków długo byliśmy okupantami. I oto przychodzi 12 lipca 2012 roku i po twojej stolicy marszem idą Rosjanie…
Dołóżmy do tego rosnącą frustrację Polaków od 10 kwietnia, złość na mejnstrim za obrażanie Krzyża, na palikociarnię, na kryzys i galopujący dług publiczny...
Dobra, żeby było prościej: nie przepadam za Rafałem Dutkiewiczem, ale nawet on by się nie zgodził na marsz - na przykład - kibiców Widzewa po Wrocławiu, bo wiedziałby, że skończyłoby się bijatyką. HGW też wiedziała, że dojdzie do zamieszek. I to ona jest odpowiedzialna osobiście za to, co się stało.
Odpowiedzialna jest też Mucha, która bredziła o legalności sierpa i młota. Odpowiedzialna jest policja, która nie reagowała na propagowanie komunizmu (a kiedyś reagowała? za swastykę zamkneliby natychmiast!).
Warszawscy restauratorzy, którym połamano krzesełka, mogą teraz pozwać Ratusz za świadome sprowadzenie niebezpieczeństwa na mieszkańców miasta i za straty.